piątek, 20 marca 2015

RYSUNKI KONI

Stary szkic
    Dobry rysunek to podstawa warsztatu plasycznego. Przynajmniej tak mnie uczono. Dlatego postawiłam sobie rysunek jako jeden z moich celów w doskonaleniu warsztatu. Droga wcale nie była łatwa. A to głównie dlatego, że moje prace były bardzo krytykowane w moim środowisku.
I mimo że zdawałam sobie sptrawę z tego , że ta krytyka jest niesłuszna, był taki moment, że naprawdę się zniechęciłam, Wyrzuciłam nawet większość moich rysunków i dzisiaj trochę tego żałuję. 
    Ale tak naprawdę ta droga nigdy się nie kończy. Osiągniecie mistrzostwa w rysunku wymaga ciągłego ćwiczenia. Gdzieś w głębi ducha postawiłam sobie ten cel i nadal do niego wracam. 
Niestey ta praca nie zawsze jest doceniana. Przynajmniej w naszych warunkach. Obecnie znacznie bardziej rozpowszechniły się reprodukcje, a wartość prawdziwego rysunku nie każdy potrafi docenić. Dlatego pozostawiam je w moim archiwum.
Natomiast częściej realizuję portrety koni w technice olejnej.   
      Ale tematem po który nadal chętnie sięgam w rysunku nadal jest portret konia. Wbrew wszelkim pozorom jest to bardzo trudny temat, wymagający nie tylko umiejetności warsztatowych ale też znajomości anatomii i wiedzy o koniach. 








    Niestey ta praca nie zawsze jest doceniana. Przynajmniej w naszych warunkach. Ludzie szukają zwykle tego co tanie i tak bardzo przyzwyczaili sie do kopiowania, ze obecnie znacznie bardziej rozpowszechniły się reprodukcje. A wartość prawdziwego rysunku nie każdy potrafi docenić. Dlatego pozostawiam je w moim archiwum. 


Klacza arabska na pastwisku, stary szkic

    Rysunek to także penego rodzaju dokument. Niedawno znalazłam stary rysunek , który wykonałam wiele lat temu w PSO w Klikowej. Ogladając go ze znajoamymi nagle uświadomilismy sobie , że to już kawałek historii... 
Pomału też do historii odchodzą moje stare blogi, a wraz z nimi moje rysunki. 

czwartek, 19 marca 2015

MUZYKA MOJEJ DUSZY


     Miałam kiedyś niezwykły sen. Śnił mi się fioletowy płomień wyłaniający się z aksamitnej, czarnej przepaści. Miał on kształt kwiatu irysa ale cały był zbudowany tylko ze światła. Pomału zbliżał sie do mojej twarzy i kiedy był już blisko obudziłam się z niezwykłym przypływem energii. Siła była tak ogromna, że wyskoczyłam na środek pokoju. Nie mogłam sobie poradzić z tą enerią i pobiegłam na spacer. Wbiegłam na pobliską, bardzo stromą górę i tam rozmyślałam o tym przeżyciu. Szukałam odpowiedzi na pytanie co oznacza ten sen, ale nikt nie umiał mi odpowiedzieć.

"Irysy" szkic olejny za złotem listkowym


     Próbowałam go namalować ale te próby były nieudolne. Tamten kwiat był tak delikatny i doskonały...  Szukałam odpowiedzi w budowie kwiatu. Rysowałam i malowałam irysy , bo to moje ulubione kwiaty.

FIRE OF MY SOUL
Odpowiedź znalazłam po wielu latch na australijskiej stronie dla artystów. Jeden z użytkowników zatytułował swój obraz "Fire of my Soul".  Obraz był podobny do mojego snu ale przedstawiał inny kwiat


     Pisałam już o źródłach inspiracji , ale to jest coś zupełnie coś innego. To jest siła, która wypływa z samego wnętrza.
 Odpowedż przyszła nieoczekiwanie z baśni.
Kiedyś poprostu sięgnęlam na półkę z książkami moich dzieci i przeczytałam baśń o skrzypcach. Potem drugą, trzecią i ... nagle wszystko stało się jasne.
Przypomniałam sobie o muzyce, która była moją pierwszą i odwzajemnioną miłością.

"Złote skrzypce" pastel.



      Nadal podążam więc tą ścieżką. Jest ona tak delikatna jak pajęcza nić. Doświadcza sie jej naprawdę bardzo wyjatkowo. Łatwo spłoszyć ten stan ducha czy też umysłu , jak kto woli. Pojawia się jednak nieoczekiwanie, tak jak nieoczekiwanie spotyka sie sarnę albo bardzo rzadki kwiat. Trzeba więc być gotowym na przyjęcie go. W moim malarstwie pojawiają się więc teraz coraz częściej obrazy przyrody.
Dlatego nadal rysuję irysy i od czasu do czasu pojawi się tu wątek roślinnny albo jeszcze inny... bo kto może to przewidzieć?


sobota, 7 marca 2015

OŁÓWKOWE PIESKI

Mój "Ergo"
Dawno nie podejmowałam tego tematu. Pastele i obrazy olejne zdominowały ostatnio mój warsztat. Wrzucam więc kilka starych rysunków aby przypomnieć tę jakże ważną i efektowną technikę. Są to rysunki z mojego archiwum. Kiedyś robiłam ich dużo na zamówienie. Było to też moje codzienne ćwiczenie. Kilka z nich doczekało się publikacji jako projekty okładek katalogów i zaproszeń na wystawy psów. Ale wtedy mało kto chciał płacić za tę pracę. A żyć przecież trzeba, więc jakoś tak poszły w zapomnienie moje ołówkowe pieski. Teraz to się zmieniło.
Jakież było moje zdumienie, kiedy kilka lat temu jedno z zaprojektowanych przeze mnie zaproszeń wystawione na aukcję wylicytowane zostało na 150 zł. A było to dobre 5 lat temu. Chyba wrócę do tej techniki... :)

Sznaucerek, rysunek ołówkiem.

Labrador i border colie, rysunek ołówkiem na zamówienie.

Zaproszenie na wystawę klubową wyżłów z 2002 r.

Zaproszenie na klubową wystawę wyżłów brytyjskich z 2002 r.

Seter irlandzki, rysunek ołówkiem na zamówienie.


piątek, 6 marca 2015

GINGER

Ginger to bardzo sympatyczna suczka.  Realizuję teraz zamówienie na zegar z jej wizerunkiem. Oto jak postępują prace.


  Wybrałam listwę , która moim zdaniem najlepiej pasuje do kolorystyki i wielkości. Listwa ma szlachetny miedziany odcień starego złota.


 Pierwszy szkic olejny:






Serduszko będzie w kolorze miedzianym:



Pierwsza przymiarka całości :


Teraz to wszystko musi trochę wyschnąć.


 Trochę ciemniejsze tło i więcej detali w portrecie i znowu trzeba poczekać aż wyschnie...


... i po montażu wygląda tak 

Gotowy zegar z wahadłem



czwartek, 5 marca 2015

O INSPIRACJI

 
"Wendy"
   Inspiracja jest bardzo ważna. Trzeba mieć w życiu coś takiego co człowieka zmusi do działania nawet w najtrudniejszej sytuacji. Od czasu do czasu nachodzi mnie kryzys twórczy.  Nie ma w tym nic złego. Poprostu czasem tak jest, że robota pali się w rękach a innym razem człowiek bije głową w mur. Trzeba czasem spojrzeć trochę z dystansem na to co się robi, zastaniwić się czy kierunek w którym zmierzam jest właściwy.  W takich chwilach myślę o tym co mnie naprawdę inspiruje albo inspirowało dotąd.  Co sprawiało, że kiedyś z radością zabierałam sie do kazdej pracy i nie mogłam doczekać się rana, albo tak jak dzieci wstawałam skoro świt żeby móc robić znowu to co lubię.
Poprostu co mnie kręci?

    Uwielbiam długie spacery z moimi psami i samotną włóczęgę w odludne miejsca. Jeszcze lepsza jest jazda konna w terenie, ale na to brakuje mi czasu i samozaparcia.
To co mnie inspiruje jest bardzo ulotne. To kołyszące się na wietrze wysokie trawy , stare drzewa, zapach wiatru...  

Moje setery


    To naprawdę trudne do uchwycenia. Ale kiedy samotnie idzie się dostatecznie długo przed siebie zmysły się wyostrzają i przychodzi takie niezwyłe uczucie radości.
Uwielbiam patrzeć jak bawia sie psy albo jak pasą się konie na pastwisku. Mogę tak spędzać całe godziny.
Często zdarza mi się spotkać zwierzynę, a obserwowanie dzikich zwierząt jest doświadczeniem prawdziwie mistycznym.

"Ben" wystwia ptaka ukrywającego się w zaroślach

    Oczywiście relaks jest potrzebny ale to jest doświadczenie znacznie głębsze. Myślę, że w takch chwilach człowiek dosłownie jednoczy sie z tym pierwotnym ławcą , który w nas gdziś głęboko siedzi. Tym , który bazgrał sylwetki zwierząt na ścinach jaskiń aby wyrazić swój podziw dla ich ciał i siły.  Jakieś odwieczne marzenie i tęsknotę.
Taką właśnie potrzebę odkrywam w sobie...


Rysunek mojego dziecka. Ukrywał się pod tapetą na scianie.

    Z takiej fascynacji właśnie powstało wiele moich małych rysunków i dużych obrazów olejnych zarówno tych malowanych na płótnie jaki i tych na byle czym, ot tak w ramch eksperymentów. Pozwolenie sobie na spontaniczność jest czasem trudne.
    Doskonale potrafią to robić dzieci i one też zawsze były dla mnie ogromnym źródłem inspiracji.  Dzieci też lubią wspierać dobre pomysły. 
    Kiedyś pakowałam moje obrazy przed wyjazdem na dużą wystawę. Nagle wzrok mój padł na stojący na sztaludze nowy, pusty blejtram. Miałam do niego bardzo ładną ramę i właśnie w tej chwili przyszedł mi pomysł na obraz, który powinien się tam znajdować. Moja córka uchwyciła to spojrzenie i powiedziała :
- Namaluj ten obraz!
- Nie mam czasu, mam jeszcze tyle do zrobienia - odpowiedziałam - trzeba ugotować obiad, przygotować wszytko do wyjazdu.
- Zdążysz! My ci pomożemy - powiedziały moje dzieci - będziemy wszystko robić dzisiaj za ciebie. Będziemy wyciskać Ci farby, myć pędzle, ale maluj!
I rzeczywiście, tak było. Moje dzieci stanęły na wysokosci zadania i  w ciągu jednego dnia powstał obraz, który potem bardzo się podobał.  I było to naprawde fajne przeżycie.  Naprawdę malowaliśmy wspólnie razem.

Moje pastelowe kredki , tyle z nich zostało...

     Jest jeszcze coś co mnie kręci. To tworzywo. Uwielbiam kolor, fakturę i zapch papieru. Lubię też poznawać nowe techniki i eksperymentować z różnymi tworzywami. Wystarczy mi kilka nowych kredek albo farbek aby pobudzić moją wyobraźnię. W każdym razie ze sklepu papierniczego nigdy nie wychodzę pustymi rękami !  
    Biegnę potem njaszybciej jak mogę do domu żeby nacieszyć się tymi zabawkami.  A małe dziecko we mnie jest bardzo niecierpliwe i podsuwa mi odrazu całe stado nowych pomysłów.
I tak z tej mieszanki uczuć, zapachów, kolorów i tęsknot powstają czasem bardziej a czasem mniej udane rzeczy.
 
"Wieczna zabawa" pastel 70 x 50 cm


Zapraszam do mojej małej galerii .